Pod koniec 2013 postanowiłem, że jako mężczyzna w kwiecie wieku muszę posiadać oldtimera. Trafił się fajny samochód w dość pozytywnej cenie. Mercedes 450 SLC V8 200+ KM, jeżdżący, cały, akurat taki pod moje potrzeby. Już przy oględzinach wiedziałem że to praktycznie ruina, ale coś kazało mi go kupić. Szczerze powiedziawszy pomimo jego dość fatalnego stanu, dzielnie dowiózł mnie do domu, a od miejsca zakupu mieliśmy 450 kilometrów. To jeszcze bardziej przekonało mnie, że ten samochód ma duszę i postanowiłem że odnowię go bez względu na wszystko. No i się zaczęło…

Samochód został rozmontowany w drobny mak, okazało się że jego karoseria to w miarę całe elementy nośne i jakieś 60 kg szpachli, co nie ukrywam wywołało moje zachwycenie kunsztem szpachlarza, który to robił. Po wypiaskowaniu karoserii za wiele z niej nie zostało. Zakupiłem dostępne nowe elementy blacharskie, jednak szybko stwierdziłem, że to nie będzie miało większego sensu, ponieważ muszę kupić całą ramę a najlepiej kolejną trzymającą się kupy karoserię. Poszukiwania odpowiedniego dawcy trwały dość długo i po kilku nieudanych akcjach zakończyły się sukcesem.
Work in progressss.


3 KOMENTARZE